środa, 5 listopada 2014

Rozdział 4

          "Podróż  do nikąd też zaczyna się od pierwszego kroku" *



Musiałam jakoś zareagować. Ariel krwawiła. Podbiegłam do niej. Miała paskudną,krwawą ranę na policzku i najwyraźniej zemdlała. Nie dałam rady jej podnieść. Zrobił to Chantel. Wziął ją na swoje barki. Wilczastych na szczęście nie było dużo. Udało nam się je zabić. Nie wiem, co tak właściwie zmutowało się w te okropne stworzenia. Jedno jest pewne. Oddychają bez problemu i to kwestia czasu, zanim całkowicie zlikwidują ludzki gatunek. Wyszliśmy bez zbędnych słów z centrum handlowego. Chantel niósł Ariel, a Jowanie iść pomagał Axel. Miałam moment na rozejrzenie się. Z wielkiego centrum miasta zostały tylko wymarłe budynki. Cała roślinność zaczęła usychać. Poza zwłokami zwierząt, walały się tu szczątki ludzi, które zaczęły już ulegać rozkładowi. Ich słodkawa woń wypełniała większość powietrza. Było mi niedobrze. Słońce powoli zaczynało wschodzić. Szliśmy przez parking, na którym stało kilka aut. Teraz już nikt nimi nie pojedzie. Wymarła większość świata. Wiał ciepły wiatr, lecz mimo to, miałam dreszcze. Nigdy nie wiadomo, czy nie wyskoczy nam zaraz przed twarzą licho gorsze od wilczastego. Naboje też przydałoby się oszczędzać. Noże nie są najlepszą bronią w walce z dzikimi zwierzętami.
 Nigdy nie wyobrażałam sobie, że przeżyję apokalipsę. Teraz, gdy to się stało, bałam się jak nigdy. Bezpieczeństwo już nie wróci. Nie wiedziałam, na ile mogę ufać czwórce zupełnie obcych ludzi.  Myślałam nad tym, jaka śmierć jest dla nas najprawdopodobniejsza. Albo po prostu z głodu i braku picia, przez rozszarpanie przez jakieś zwierzę, możemy się nawzajem pozabijać albo lek przestanie działać i się udusimy. Nie znamy jego trwałości. Na razie musimy sobie ufać. Zaufanie i nadzieja były jedynymi luksusami, jakie teraz mieliśmy. Byłam zmęczona. Przespałam tylko 2 godziny. Potwornie chciało mi się sikać. Przynajmniej odczuwam jeszcze jakieś ludzkie potrzeby. Nie mogliśmy się zatrzymać tu, na parkingu.  Przeszliśmy go i zaczęliśmy iść wzdłuż opuszczonego blokowiska.  Wszędzie walały się śmieci. Ariel wciąż była nieprzytomna. Podeszłam do Chantel i szłam obok niego, nie odzywając się. Widać, że był zmęczony bardziej od nas, ale nikt inny nie dałby rady jej ponieść. Był z nas zdecydowanie najsilniejszy. Oboje patrzyliśmy przed siebie. Kiedyś zaczęłabym w takim momencie gadać jak najęta. Teraz się tego obawiam. Każde moje słowo, może być tym ostatnim. Tym, które napiszą na moim grobie. O ile będę miała grób. Przyszłość jest piękna w swojej tajemniczości. Jednak piękno jest niczym innym jak trwogą. Zbyt dużo strachu i umrzesz. Zawał jest groźny. Za dużo tabletek przeciwzawałowych i też umrzesz. Wszystko prowadzi do grobu. Wszystko prowadzi do śmierci. To jedyna pewna rzecz, w tych resztkach stabilnego świata. Axel i Jowana też się dołączyli. Szliśmy wszyscy w jednym rzędzie. Blondyn odezwał się pierwszy.
-Nie zastanawia cię to, dlaczego moja siostra ma inny kolor skóry?- zapytał. Nie zabrzmiało to jednak jak pytanie. Czułam, że chciał przerwać tę ciszę.  Jego mundur, tak, jak i nasze, był bardzo wygnieciony.
- Dlaczego? – zapytałam. Nie byłam tego zbyt ciekawa. Miałam pewne przypuszczenia. Słuszne.
- Byliśmy adoptowani. Rodzice zginęli bardzo dawno temu, a nas przyjęli właściciele pewnej firmy. Mieli pieniądze, żeby zaszczepić Jowanę w ostatnim monemcie, zanim wszyscy się podusili. Nie dostałaby się do wojska. – powiedział. Na tym skończyła się nasza rozmowa. Wszyscy skupialiśmy się na dojściu w bezpieczne miejsce. Wyszliśmy z betonowego cmentarza. Z oddali widzieliśmy las. No pięknie.
Spojrzałam na Jowanę. Wyczuła mój wzrok. Uśmiechnęła się. Nie odzywała się prawie w ogóle. Miała na ręce zawiązaną bandankę Axela. Był to prowizoryczny opatrunek.
- Może ja ci teraz pomogę,  Jowano- zaproponowałam. Axel miał wory pod oczami i wyglądał na strasznie wycieńczonego. Kiedy pierwszy raz go zobaczyłam, wydawało mi się, że skądś go już znam. Wolałam go jednak o to nie pytać. Wzięłam dziewczynę pod rękę.
                                                                          ***
Wędrówka trwała aż do zmroku. Mieliśmy kilka przerw, jednak nie odpoczęliśmy zbyt długo. W trakcie podróży mało ze sobą rozmawialiśmy. Najdłuższą rozmowę przeprowadziliśmy, robiąc małe ognisko. Spaliliśmy wszystkie nasze dokumenty. Koniec z przeszłością. Chcieliśmy zapomnieć. Teraz liczy się tylko tu i teraz. Dowiedziałam się, że najstarszy z nas jest Chantel – miał 23 lata. Jowana miała 22, a ja i Ariel po 21. Byłam od niej o 5 dni starsza. Axel był najmłodszy. Pół roku temu skończył 18. Był mimo to najbardziej towarzyski z nas wszystkich. Starał się przeprowadzić z kimś dłuższy dialog, ale prawie nikt nie miał na to ochoty. Na dobre weszliśmy do lasu. Powinna to być najkrótsza droga do stolicy. O ile jeszcze tam stoi. W lesie też zrobiliśmy ognisko. Ariel się wreszcie obudziła. Na szczęście, nie miała gorączki. Mieliśmy jakieś bandaże i plastry, więc zrobiliśmy jej opatrunek. Rana powinna się zagoić. Axel miał w plecaku kilka torebek herbaty. Dostałam zadanie, by znaleźć jakiś strumyk, żeby nie marnować wody butelkowanej do zrobienia herbaty. Nie chcieli mnie puścić samej w poszukiwania, ale w końcu się udało ich uprosić. Nie miałam ochoty na towarzystwo. A po jedzeniu szczególnie. Pod mundurem miałam bluzę z kapturem. Naciągnęłam go na głowę. W lesie panowała ciemność. Na drzewach znajdowały się pojedyncze liście. Przedzierałam się przez uschnięte gałęzie, dziurawiąc mundur. Po kilkunastu minutach ciągłego marszu przed siebie, zobaczyłam strumyk. Myślałam tylko  o tym , żeby jak najszybciej przelać wody do pustych termosów, które dostałam i iść spać. Strach mi jednak towarzyszył cały czas. W końcu to las. Lasy, szczególnie nocą, są straszne. Wciąż pachniało tu żywicą i sosnami. Nie widziałam żadnych zwierząt. Aż do tego momentu. Nim zdążyłam zareagować, rzucił się na mnie pies. Był podobny do wilczastego, tylko nieco mniejszy. Zdawał się być za to bardziej agresywny. Zaczął warczeć. Z całej siły go odepchnęłam i szybko podniosłam się na nogi. Zanim zdążyłam wyciągnąć broń, skoczył na mnie po raz drugi. Nie udało mi się zrobić uniku. Jednak, zanim jego kły zatopiły się w moim ciele, ktoś w niego strzelił. Na pewno to nie był nikt z naszych. Strzał dobiegł z przeciwnej strony.  Kopnęłam leżącego psa w pysk. Dla pewności. Obejrzałam go ostrożnie. Miał czarne futro. Oberwał prosto w serce. Zanim zdążyłam oprzytomnieć,  poczułam zimne ostrze na szyi . Osoba, która podeszła do mnie od tyłu, była ode mnie wyższa i silniejsza .Śmierdziała potem. Skóra na mojej szyi popękała i zaczynała krwawić. Byłam pewna, że był to mężczyzna. Bałam się. Starałam się stwarzać pozory odważnej. Poza chłodem ostrza i cieknącą krwią, czułam na szyi ciepły oddech napastnika. Postanowiłam grać na zwłokę.
- Dlaczego nóż, a nie pistolet ? Czyżby ostatni nabój został zużyty do ratowania mi życia ?  Przecież i tak mnie zabijesz, więc nie wie…-  Nie pilnował moich rąk. Zaczęłam powoli sięgać po mój pistolet przy pasku.
- Zamknij się. – przerwał mi męski, zdyszany głos. – Ilu was jest i co tu robicie?- zapytał. Miał całkiem przyjemny dla ucha głos. Do pistoletu niestety nie dosięgłam. Miałam za to bliżej siebie nóż. Nim odpowiedziałam, kopnęłam nogą w tył, trafiając mężczyznę. Wyszarpałam z kabury nóż i gwałtownie odwracając się, cisnęłam nim na oślep przed siebie. Trafiłam w jego rękę. Przewrócił się i upuścił swój sztylet. Nie odezwał się jednak ani słowem. Spodziewałam się okrzyku bólu. Cisza. Podniosłam jego sztylet z ziemi. Jego ręka krwawiła. Miałam szczęście, trafiłam tylko dlatego, że go zaskoczyłam. Innym razem, załatwiłby mnie. Nie spodziewał się tego. Moja szyja wciąż krwawiła. Gdy wstał, nie próbował zabić mnie po raz kolejny. Ja też nie chciałam go zabijać, bo i po co ? Ściągnęłam kaptur i spojrzałam na niego. Wyglądał na niewiele starszego ode mnie. Może 24 lata, nie więcej. Oczy miał ciemnobrązowe, w kolorze  jego włosów. Miał też kilkudniowy zarost, a nad lewą brwią ,kolczyk. Spojrzałam mu w oczy, ale nie dojrzałam w nich nic. Zupełny brak emocji. Miał ubrudzoną koszulkę, a spod lewego rękawa zobaczyłam na ręce fragment tatuażu. Ranę miał na prawej. Uśmiechnął się do mnie. Podałam mu dłoń, żeby pomóc mu wstać. Zignorował ją.
- Mam na imię Joseph
- Nomen. Nomen Nescio. – oddałam mu nóż. Nabrałam wody do termosów i poszliśmy razem w stronę naszego prowizorycznego obozu.
---------------------------------------------------------------------------
Heej :) Rozdział dzisiaj, ze względu na to, że w sobotę się nie pojawi, ponieważ jadę z Niką na wycieczkę do Londynu. Rozdział 5 pojawi się w sobotę 15 listopada.
* Autor cytatu: Chuck Palahniuk

17 komentarzy:

  1. O kurczę, końcówkę rozdziału przeczytałam dosłownie jednym tchem, już się bałam, że ją zabije, a tu proszę, pojawił się kolejny bohater. Moja romantyczna dusza coś mi podpowiada, że ich relacje będą bardziej zażyłe :)
    http://nim-ci-zaufam.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Chciałbym Was poznać. Jesteście interesujące i zaciekawiłyście mnie. Pozdrawiam ;-)
    Będę się podpisywał : Tajemniczy

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny rozdział. Bardzo mi się podoba bo trzyma do końca w napięciu .Wybrałaś fajne imiona dla bohaterów chociaż Ariel kojarzy mi się z tą czerwonowłosą syrenką z Disneya.
    Nie mogę doczekać się już kolejnego rozdziału. Powodzenia w dalszym pisaniu ;)

    http://take-a-pencil-and-draw-a-f1.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, hej!
    Zaprosiłaś mnie na bloga więc jestem.
    Na razie przeczytałam urywki rozdziałów i powiem, że mnie zaciekawiły.
    Przyjemny styl wprowadza w ten nastrój...
    Postaram się przeczytać wszystko i dokonać całkowitej oceny :D
    Jak na razie bardzo mi się podoba. ;)
    Weny! Pozdrawiam!

    http://historie-ktore-pisze-zycie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. No hej, skomentowałaś coś u mnie, więc ja też jestem ;) Rozdział bardzo mi się podoba, ciekawie piszesz i wgl. Nie mogę się doczekać next. ^^
    Obserwuję :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to fakt, że znikło menu! Jestem naprawdę szczęśliwa, że to dla mnie zrobiliście, wiem doskonale, że strasznie się czepiałam >.< Jestem taka niedobra, ale teraz wygląd bloga jest dużo lepszy.
    Co do rozdziału spodobało mi się to, że poświęciliście swój wolny czas, aby odczepiła się pani Czepialska (czyli ja) i postaraliście się o dłuższe opisy! Rozdział też jest dłuższy, zdecydowanie... tak mi się wydaje ^^
    Trochę się zgubiła, bo czy mi się zdaje, czy Ariel nie mogła, nie powinna zemdleć z powodu rany na policzku? Znów się odezwała pani Czepialska, co? Jednak szczerze mówiąc to nie brzmi wiarygodnie, bo jeżeli straciła przytomność to z powodu jakiegoś urazu głowy, czy naprawdę silnego bólu (mam na myśli ból taki jak złamana kość w w kilku różnych miejscach) czy spora strady krwi. Moim zdaniem to pierwsze najbardziej pasuje, upadła i walnęła się w głowę.
    Najbardziej w opowiadaniu spodobał mi się ten ponury nastrój, tak autentyczny i szczery, że czułam się jakbym oglądała jakiś film w owej tematyce, świetnie to oddaliście =D Bardzo też spodobał mi się nowa postać, która w taki fajny sposób została zaatakowana. Je jestem jednak podejrzliwa, co do zamiarów Josepha, bo będąc na miejscy bohaterki najpierw bym go chociaż związała, a któż wie? Może to jakiś wariat o zapędach psychopatycznego mordercy, czy gwałciciela?
    Nie powinna ona mu ufać, choć wiem, że jest apokalipsa, a jednak gdy ktoś cię atakuje zazwyczaj zachowujesz jakieś resztki instynktu samozachowawczego, a nie oddajesz mu nóż i odwracasz się tyłem - jeżeli on nic jej nie zrobi w takiej chwili, to naprawdę ma dobre intencję -_-
    Bardzo podoba mi się również to, że powoli pokazujesz charaktery innych postaci, a Chantel (dobrze to napisałam?) jest moim ulubieńcem c: Mogę z ręką na sercu wyznać, że to przez ten typ wojskowy... Poza tym sam fakt, że jest duży i silny...
    Podsumowując: ten rozdział moim zdaniem był rewelacyjny, podobnie jak poprzedni, z tym, że tutaj mamy dłuższe opisy :) Nie pamiętam już, czy do czegoś się przyczepiłam, czy nie, ale teraz sobie nic z tego nie przypominam i z zapartym tchem czekam na ciąg dalszy, bo czy Joseph ją zaatakuje od tyłu, czy nie?
    Mam bardzo grzeszne myśli xD
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Cześć!
    Na początku powiem, że podoba mi się Wasz szablon. Można dokładniej wyobrazić sobie wygląd bohaterów, a to jest pomocne, gdy kreacje postaci nie są dokładnie określone. :> Poza tym Wasz blog ma dość przyjemną szatę graficzną, ponieważ rozdziały wydają się być krótkie. Jednak ten fakt małej objętości chapter'ów nadrabiają treści rozdziałów. Wiadomo - nie liczy się forma, tylko przekaz, prawda?:)
    Dodam jeszcze, że uwielbiam narrację w pierwszej osobie. Bardzo dobry pomysł przedstawiania zdarzeń z dwóch różnych perspektyw. Tutaj wielki plus. Hm, może zabrakło mi odrobiny przeżyć wewnętrznych bohaterki, ale wynagradza mi to akcja w rozdziale, bo dzieje się w nim dużo.
    Niezwykle krótkie i proste zdania, które jednak wnoszą wiele do fabuły. Być może liczy się tu trafna prezentacja sytuacji i brak wyszukiwanego słownictwa. Dzięki temu opowiadanie trafia do każdego czytelnika.
    Ciekawa jestem czy czerpałyście inspirację z innych dzieł o takiej tematyce. Apokaliptyczny świat, kreatury w rodzaju groźnych, zmutowanych wilków. Bardzo ciekawie i intrygująco. :)
    Cóż, czekam niecierpliwie na kolejny rozdział.
    Życzę Wam dużo weny.

    OdpowiedzUsuń
  8. Cześć! Oczywiście musiałam odwiedzić jedyną czytelniczkę mojego bloga i skontrolować co ona sama tworzy. I to ja słyszę, że piszę krótkie rozdziały, tak?;) Twoje opowiadanie jest bardzo przypadło mi do gustu. Jestem zaciekawiona i pewnie zajrzę tu jeszcze nieraz. Postaram się w przyszłym tygodniu wrzucić coś u siebie, w wolnym czasie zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Och, jak wspaniale :) Kolejny niesamowity blog, jest taka szczęśliwa :) Cudowne opowiadanie. Dziękuję za umilenie nim dnia :) Może wpadniesz do mnie? Komentarz byłby mile widziany :) Czy mogłabyś mnie na moim blogu informować o kolejnych rozdziałach u siebie?
    http://batmaniaopowiadaniabarbragordonsstory.blogspot.com/
    Pozdrawiam i życzę weny, weny, weny :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej;) Wpadłam do Ciebie dzięki komentarzowi jaki zostawiłaś u mnie. Spodobało mi się Twoje opowiadanie! Po obejrzeniu The Walking Dead zaczęłam uwielbiać tematykę apokalipsy i dlatego od razu Twój blog przypał mi do gustu. Dużą przyjemność sprawiło mi czytanie tego rozdziału. Tym bardziej, że starasz się zachować realność - Twoi bohaterowie odczuwają strach, głód, a nawet sikanie! Podoba mi się to, że piszesz o tak przyziemnych sprawach i nie zapominasz, że Twoi bohaterowie to tylko ludzie. Ciekawi mnie kim jest ten nowy chłopak i co wniesie do opowiadania.
    Tylko mam jedną prośbę, mogłabyś zmniejszyć szerokość tekstu? Gdy jest na całą stronę koszmarnie się czyta. Rozprasza i męczy. Musiałam wkleić tekst do Wordu by przeczytać rozdział. Było by milej jakby zajmował najwyżej połowę szerokości.

    Pozdrawiam i dziękuję za komentarze u mnie!:)

    sila-jest-we-mnie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Dłuższy rozdział i bardzo dobrze! Pisanie z perspektywy dwóch osób jeszcze bardziej przypadło mi do gustu. Podoba mi się ta bohaterka, jest zdecydowana i potrafi zachować zimną krew. Nie wiem, czy wiele osób potrafiłoby obronić się kiedy nóż rozcina gardło, a ona dała radę. To od razu mi się spodobało. Zauważyłam jedynie drobne powtórzenie na końcu rozdziału. Czekam na następny, pozdrawiam Justyna :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Końcówka rozdziału jest naprawdę genialna i podziwiam styl oraz umiejętność przekazywania treści. Tematyka opowiadanie jest dość oryginalna, a przynajmniej ja nie spotkałam się jeszcze z czymś podobnym. Może trochę ciężko mi się czytało ze względu na brak akapitów, ale po za tym nagromadzenie akcji w rozdziale przypadło mi do gustu. Moim zdaniem bohaterowie są świetnie wykreowani i z niecierpliwością czekam na ich dalsze losy :)
    Pozdrawiam
    http://kalinowskam.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Serdecznie zapraszam na kolejny rozdział! Pozdrawiam ;* Przepraszam, ze tutaj, ale nie widzę zakładki spam :(

    OdpowiedzUsuń
  14. Przechodzę do rozdziału czwartego i jestem naprawdę mile zaskoczona. Są opisy! Dużo się dzieje, chociaż zaskoczyło mnie to, że tak po prostu po walce nabrali sobie wody i poszli do obozu ;) Jest dobrze, mam nadzieję, że wkrótce dowiemy się więcej o Apokalipsie i o całym państwie, w którym znajdują się bohaterowie.
    Pozdrawiam,
    Sparks :*

    OdpowiedzUsuń
  15. Cóż z racji tego, że nie ma u ciebie zakładki gdzie mogę poinformować cię o nowym rozdziale, robię to tutaj. Mam nadzieję, ze się nie gniewasz :)
    Więc zapraszam http://nim-ci-zaufam.blogspot.com/
    Pozdrawiam serdecznie

    PS Długo cię nie widać i nie słychać... mam nadzieję, że u ciebie wszystko ok, a cały twój czas zajmuje tworzenie nowych rozdziałów :*

    OdpowiedzUsuń
  16. Na początek przepraszam za drobne opóźnienia :} Ale niestety byłam pozbawiona mojego laptopa a ekran od peceta mam jak trzy razy ten od laptopa i ciężko mi było czytać, bo musiałabym cały czas kręcić głową i stwierdziłam, że zostawię sobie na potem - jak już laptopik do mnie powróci ^^ Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe :)
    Wiem, że mój wcześniejszy komentarz nie należał do tych najmilszych, które chce się często słyszeć, ale tym razem popełniłabym zbrodnie znów tak brukając tą pracę ^^ Bo ten rozdział wyszedł wyśmienicie. Były i opisy uczuć, walki i zdarzeń. Krótka rozmowa dzięki, której uchyliłaś rąbka tajemnicy z życia Chantela ;) Punkciki skaczą w górę :#
    Jestem zadowolona z postaci Nomen. Wygląda na bardzo silną i nawet kiedy grozi jej śmierć chłodno kalkuluje jak wybrnąć za zaistniałej sytuacji. Coś mi się wydaje, że mam już swoją faworytkę. :P No i jeszcze ten Joseph. Zobaczymy co tak skombinujesz z nim ^^
    Podążam dalej!
    Buziaki, Inna :3

    OdpowiedzUsuń
  17. Byłam mile zaskoczona, wchodząc tutaj. Są opisy! Może nie rewelacyjne ale jednak są! W każdym razie to punktuje i widzę poprawę, więc jest lepiej. Pod tym względem mogę pochwalić :) Nomen wydaje mi się silną osobą. Nawet jeśli sie boi to jednak, stara się zachować zimną krew i nieźle sobie radzi. To bardzo ważna cecha dla bohatera. Przekonuje mnie tym do siebie. Ciekawa jestem kim okaże się Joseph, jednak zwracam uwagę na fakt, że najpierw się zabijają a potem przedstawiają? Nieco dziwne. Z początku bym mu nie ufała.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń